Skip to content
Menu
Zbiegowisko
  • Kontakt
  • O mnie
Zbiegowisko

Ostatnie wpisy

  • Piątek 16 maja, 2025

Kategorie

  • #mottonadzis
  • Co mnie motywuje z rana?
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis…

Bal Wszystkich Świętych

Opublikowano 1 listopada, 2021

Poniedziałek. Listopad. Pierwszy dzień miesiąca. Rześki poranek. Słońce daje popalić. Panele produkują prąd. A ja produkuję się na treningu. Miało być mocno, ale… Zawsze jest jakieś ale? Nie! Nie zawsze. Dzisiaj chęci i zaangażowanie na najwyższym poziomie. Zabrakło siły? Dziś nogi z betonu.

Magia słuchawek w uszach zadziałała. Miało być mocno, ale nawet poranne rozciąganie, rolowanie itp podobne zabiegi nie pomogły. W słuchawkach zabrzmiał głos informujący o tempie i tętnie. Wszystko na odwrót: tempo niskie a tętno wysokie. To nie wróżyło nic dobrego. Poddać się? Nie! Nic z tych rzeczy. Spróbuje to przepracować. Pierwsze dwa kilometry zgodnie z złożeniami, ale było ciężko. Trzymałem się środkowego zakresu zakładanego tempa. Potem miały być osiemdziesięciometrowe odcinki szybkie i wolne, szybkie i wolne, na zmianę. No i wyszło to co wyszło. Jedynym pocieszeniem było to, że odpędzałem skutecznie myśli o przejściu do marszu. Nie, nie, nie… nie mogę się poddać, jeśli z tego ma coś wyjść. Męczyłem się niemiłosiernie, ale na końcu byłem już zadowolony, bo wytrwałem. Na koniec jeszcze dwukilometrowy odcinek schłodzenia i można odnotować sukces. Połowiczny, ale jest! Zakładam, że będzie dobrze, nie ma innego wyjścia, musi być dobrze. Zrealizuję ten plan. Jutro odpoczynek, a w środę ciąg dalszy.

W domu choroba. Ja się trzymam. Aga – smarcze. Ja nie poddaję się. Przecież dopiero co wstałem „z klęczek”. Suplementuję się witaminami. Witaminami i żelazem z kwasem foliowym, bo w stacji krwiodawstwa zostałem zdyskwalifikowany za niski poziom hemoglobiny. Po miesiącu zrobiłem badania, jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nic mnie nie złamie, żaden COVID, żadna grypa i inne takie tam.

W południe msza i procesja na cmentarzu. Staliśmy całymi rodzinami nad grobami najbliższych. To jeden z tych niewielu dni, kiedy zwalniamy, zatrzymujemy się, zawieszamy na kołku nasze spory i waśnie i jednoczymy się. I nic nie jest w stanie tego zmienić. Nawet źle ustawione znicze, czy mniej bogata wiązanka, czy oklapłe chryzantemy. Nic. Ta Matka i ten Ojciec, nad grobem których się pochylamy, tak jak przez całe życie nie byli w stanie pojednać nas, tak teraz… Trochę spóźniony ten Bal Wszystkich Świętych.

Miłych refleksji, miłego wieczoru… do miłego zobaczenia.

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O witrynie

Mam swoje zajawki i o nich najczęściej będę pisać. O moim bieganiu, o tym co mnie motywuje. Może się trochę rozwinę, a może to wyewoluuje w zupełnie innym kierunku. Czas pokaże…

Dotychczasowe wpisy

Najnowsze komentarze

  • admin - Do paczkomatu i z powrotem…
  • admin - Do paczkomatu i z powrotem…
  • Daria - Do paczkomatu i z powrotem…
  • Żaneta - Do paczkomatu i z powrotem…
  • micha - Strefa komfortu…
czerwiec 2025
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30  
« maj    

Kategorie

  • #mottonadzis
  • Co mnie motywuje z rana?
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis…
©2025 Zbiegowisko | Powered by SuperbThemes