Od rana czułem się nieswojo. W pewnym momencie pomyślałem o najgorszym, ale w końcu okazało się, że to tylko lekkie i nic nie znaczące przemęczenie. W planie miałem mocniejszy trening i w sumie, jak na moja amatorszczyznę wyszło całkiem nieźle. Od poprzednich moich poczynań różnił się dłuższymi odcinkami szybkimi i przerwami – zamiast 40 sekundowych odcinków pojawiły się dwuminutowe. Nie powiem, ale trochę mnie to sponiewierało… ale jestem zadowolony.
Tak więc dzisiaj zamiast park run było hasanie po okolicznych dróżkach leśnych – obowiązkowo w maseczce.
Dawno tak fajnie zmęczony, ale i zmotywowany się nie czułem. Chcę więcej!!! Kto pobiega ze mną? Kogo będę zmuszony gonić? Hm… tak na prawdę to każdego, ale to nic. Liczy sie zabawa, dobra zabawa. Dobre kilometry. A jutro niedzieeela i bieg wolny, powolny, leniwy.