Wczoraj był ten dzień, kiedy zaplanowałem sobie wejście na Lubań. Bardzo lubię Lubań, bo nie ważne na którą stronę spojrzę widzę coś co sprawia mi radość i dodaje +100 do chęci do życia. Bo widać i wielkie i małe góry. Przy dobrej pogodzie widać szczyty Małej Fatry, Wielką i Małą Rycerzową, widać też Tatry Zachodnie i Wysokie. Widać wszystko… tylko musi być dobra pogoda i dobra przejrzystość powietrza.
Można, zobaczyć, tylko trzeba śmignąć przez całą Polskę, wdrapać się na wieżę widokowa i dotknąć natury. Można też w na ekranie komputera… pod warunkiem , że jest prąd. Tak na prawdę jesteśmy uzależnieni od wielu rzeczy. Magdalenia dzisiaj wybrała się na wizytę i stomatologa, ale nie było prądu i pani odmówiła w ostatniej chwili. W pobliskiej aptece chciałem zrealizować receptę… ale system nie działał. Chciałem wypłacić pieniądze z bankomatu, ale nie było połączenia z internetem. Agą chciała wpisać frekwencję dzieciaczkom w szkole, ale serwer ją wyrzucał… bez prawidłowo uzupełnionej frekwencji nie można klasyfikować dzieci, wydrukować świadectwa…
Tymczasem chciałem pobiegać, i o dziwo mogłem – więc ubrałem buty i wybiegłem z domu. Nie było łatwo, bo cienko to bieganie ostatnio mi wychodzi. Z różnych względów, trochę więcej czasu spędzę na asfalcie, w lesie, ale na terenach niezbyt odległych. Jest Parkrun, który pomoże mi nabrać trochę szybkości, są okoliczne górki, które dodadzą mi siły. Co najważniejsze – wszystko zależy ode mnie. Wszystko siedzi w mojej głowie, począwszy od planów, na realizacji skończywszy. Tak więc – mam Plan!
Dzisiaj zaliczyłem 7,5 km w dwóch turach. Na pierwszy ogień „bieg wzorcowy” – robiłem taki sam pod koniec maja – co się zadziało od tego czasu? – utrzymałem formę – na plus:c przebiegłem cały dystans; w maju zatrzymywałem się. Tak więc mam cel – do końca roku szlifuję dystans na 5km. Jak? Jak się da! 🙂