Blisko dwa tygodnie temu rozpoczęła się rywalizacja na dystansie 10 -cio krotnym Iron Man. Za chwilę koniec. Na trasie jeszcze pięcioro najwytrwalszych zawodników, w tym również moja cicha bohaterka Nadine Zacharias. Tomasz Lus zakończył rywalizację na jedenastej pozycji z czasem 290 godzin 52 minut i 2 sekund – kosmos. Ale uśmiechnięty Tomasz ma to już za sobą. To co inspirujące w tej historii, to to, że Tomasz jest amatorem, pracuje a po pracy trenuje.
Od wczoraj śledzę inną rywalizację, inny czelendż. Backyard Ultra to bieg dla każdego. Wyjątkowa formuła biegu zdobywa mu rzesze zwolenników na całym świecie. Również w Polsce. Polega to na tym, że o każdej pełnej godzinie startuje grupa zawodników na dystansie 6706 metrów. Na przebiegnięcie mają całe 60 minut. Im szybciej przebiegną, tym dłużej bedą odpoczywać, bo o kolejnej pełnej godzinie trzeba ruszyć znów na pętle o długości ponad 6-ciu kilometrów. I tak aż do momentu, gdy zostanie jeden zwycięzca – pozostali otrzymują symbolicznego DNF-a. Skąd taka długość pętli? Założenie jest proste. Trzeba przebiec w ciągu 24 godzin 100 mil. 100 mil podzielone na 24 odcinki to 4,16 mili, czyli ok 6706 metrów – proste? Tak się wydaje. Trzeba dobrze planować wysiłek i regenerację, odpoczynek – nie ma przerwy na dłuższe spanie – co godzinę start! Na chwilę obecną rywalizuje jeszcze 7-miu zawodników z 7ch którzy rozpoczęli bieganie w dniu wczorajszym. Dla nich to jest 30 okrążenie (201 km)
A ja zaliczyłem dzisiaj jedną pętelkę … na Park Run Grudziądz. Powoli wracam, ale jest ciężko – dzisiaj 85 uczestników, moja pozycja 22, czas… do poprawy :-), ale fota fajna – dzięki!