Tydzień szybko przemknął. Pracowicie . Urlop to dobra rzecz, szybko się jednak o nim zapomina, rzucając się na pojawiające się coraz to nowsze wyzwania. Biegowo, dziej się to, że biegam systematycznie, powoli i dokładnie, o różnych porach dnia i nocy. Aktywności uzupełniam rowerem – do pracy i z powrotem. W sobotę była rocznica tego jak Mama mnie urodziła – Jej święto, ale bez niej! Tyle o mnie.
W sobotę po długiej przerwie pobiegłem w parkrun Grudziądz. Wilgotność powietrza, pomimo tego, że to buła 9-ta rano, prawie mnie zabiła. Nie rozwinąłem skrzydeł, bo nie byłem w stanie, ale w trzydziestu minutach się zamknąłem – najlepszy wynik w Grudziądzu to 15:14 Andrzeja Rogiewicza.
Tydzień temu, w niedzielę Robert Karaś rozpoczął wyścig na dystansie dziesięciokrotnego Iron Mena. Niestety względy zdrowotne nie pozwoliły na ukończenie wyzwania. Na trasie pozostało jeszcze dwóch naszych zawodników: Adrian Kostera i Tomasz Lus. Ten pierwszy ma szanse na pudło, ale Tomek też dzielnie walczy – obecnie kończy etap rowerowy i za 180 okrążeń powinien rozpocząć bieg. Adrian krąży wokół drugiej i trzeciej pozycji, do pierwszego miejsca brakuje mu dystans około półmaratonu (tak szacunkowo to wygląda). Śledzę wyniki na bieżąco w mediach społecznościowych i na stronie wyścigu:
https://my.raceresult.com/213664/live
To chyba na tyle.