Gdy rano spojrzałem na termometr oniemiałem. 3 listopada, godzina 6:30, temperatura na zewnątrz 14,5 stopni w skali Celsjusza. Przez chwilę nawet zastanawiałem się jak mam się ubrać. Może na krótko? No nie. Zdrowy rozsądek zwyciężył. Nic nie było w stanie mnie powstrzymać przed wybiegnięciem przed siebie. Więc pobiegłem. Trasę wybrałem obok cmentarza – nekropolia już otwarta, ukwiecona i rozświetlona lampkami. Chwila zadumy i biegnę dalej. Dzisiaj wybrałem trochę inną trasę. Biegłem przez Białachówko skrótem pod górkę do Leśniewa, a potem żółtym szlakiem w kierunku punktu widokowego na Górach Łosiowych – czyli odwrotny kierunek niż zazwyczaj. Podejście do Leśniewa mimo, ze krótkie to strome, a dalej to już pryszcz. Tempo spokojne, bez zadyszki. Na trasie trochę błota i dywan z liści. Przecinam drogę do Wełcza i znowu jestem w lesie. Po drodze mijam pracowników leśnych ładujących drewniane bale. Przede mną podbieg pod Łosiowe. Może nie tak stromy, ale mozolny i długi. W końcu jestem w punkcie. Jestem sam pośród drzew z widokiem na Gru. Dzisiaj jest bardzo dobra widoczność, żadnych mgieł i innych zawiesin. Chwila odpoczynku i wracam do domu. 18km w nogach i przewietrzone płuca. Bosko!