Wczoraj miał być odpoczynek, ale zaryzykowałem spokojny bieg. Po nocce w pracy trochę chciałem się przewietrzyć. Pogoda w każdej chwili może się zmienić, więc tym bardziej trzeba wykorzystać to co jest i nałykać się świeżego powietrza. Pobiegłem dzisiaj do lasu. Potrzebowałem miękkiego podłoża, żeby nogi odpoczęły od asfaltu. Było spokojnie, słonecznie i relaksacyjne. Upojony świeżym powietrzem, ledwo wyczuwalnym jeszcze zapachem lasu spokojnie mogłem iść na kolejną noc do pracy. Z kolei dzisiaj już tak łatwo nie było. Pomimo tego, że w tytule bieg miał nazwę „spokojny bieg” wcale taki spokojny nie był. Przede wszystkim był pourywany i dyktowany podmuchami wiatru. Wybrałem długo niebieganą ścieżkę wzdłuż mokrzańskich stawów. No i nie zawiodłem się. Gdzieś, przede mną majaczyły Góry Łosiowe, po lewej stronie ścieżki wał przeciwpowodziowy zabezpieczający Osę, a po prawej stawy z bogactwem ptactwa – idzie wiosna. Dodatkowo świadczyć o tym mogą liczne kopce kretów i nornic, którymi upstrzona była ścieżka jak i zbocze wału, W okolicy stawów czaple, żurawie, łabędzie… Dobiegłem tak do Zakurzewa. Po drodze zauważam odnowione oznaczenia czerwonego szlaku turystycznego. Wracam do domu poboczem drogi. Uzbierało się tego kolejne 11 kilometrów. Jutro i w sobotę przerwa, a w niedziele bieg w tempie docelowym – zaczyna się dziać.
Wracając do Zakurzewa, to chłopi w połowie XVII wieku ufundowali do naszego kościoła parafialnego ambonę – pamiętam jak śp. prałat Sołobodowski wchodził co niedzielę na ambonę, czytał ewangelię i wygłaszał kazanie. Ambona jest odrestaurowana, tylko nikt już niej nie korzysta.
Na portalu aukcyjnym znalazłem pocztówkę, rysunek przedstawiający coś… no właśnie co? z czym się Wam to kojarzy? Bo dla mnie jest to jednoznacznie…