T3/48
Sobota. Słabo spałem, a właściwie to tylko drzemałem. Nie dobrze. Wstałem przed czwartą rano, przygotowałem płatki owsiane, popiłem kawą. Na dworze ciemno. Śnieg już nie pada. Za wcześnie żeby wyjść na trening. A położę się jeszcze na chwilę. Chwila trwała do godziny 9-tej rano. Szlag trafił wszystkie ambitne plany. Chciałem pobiec w parkrunie, a przed parkrunem zrobić trening. Parkrun właśnie się zaczyna, a ja jestem w ciemnej…
Dobra nie ma co załamywać rąk, trzeba wziąć się do roboty. Wyznaczyłem nową trasę – wyjdzie tego coś ok 10 km. Pobiegnę do lasu zobaczyć, czy leży śnieg, potem w kierunku Lisich Kątów, przez lotnisko do mostu na Osie i z powrotem. Potem pokręcę się po Mokrem, zrobię szybkie odcinki 100m i wrócę do domu.
No więc ubieram się i w las. A w lesie mokro. Wcale nie jest już biało, ale za to mokro. Mimo wszystko jest przyjemnie. Nie wieje wiatr, nie gonią mnie psy tudzież inna zwierzyna. Jest mgliście no i nie ma słońca. Dobiegam do odlewni i pokonuję odcinek asfaltowy – przy aeroklubie odbijam w prawo w stronę Osy. Odcinek niecałych czterech kilometrów zaliczony, więc wracam do Mokrego.
Dobiegając do skrzyżowania z DK55 czuć już, że zbliżam się do wsi. Ludzie! Czym wy palicie w tych piecach? Smród niesamowity, smog aż siwo się robi – to u mnie na Siwej nie jest tak siwo, jak na Złotej – dlatego na bieganie warto wybierać las. Może nie zawsze jest bezpiecznie, ale przynajmniej jest czym oddychać. Sorry, ale nie wytrzymałem. Skręcam w Pogodną i Białą, gdzie zaczynam biec setki. Sześć odcinków z przerwą stumetrową. Tempo ok 4:15/km dało popalić łydkom. No ale sukces musi się rodzić w bólu. Dobrze zagospodarowane przedpołudnie okazało się nie do końca być straconym czasem – konsekwentnie i do przodu! Po południu w nagrodę idziemy do teatru, a co tam! Jak szaleć to na całego! Karnawał jest przecież, ha, ha, ha…
Proszę, pamiętajcie, że sobota, nie sobota, każdego dnia możecie zasilić zbiórkę dla Fundacji Rak’N’Roll – kasa idzie na szczytny cel: na leczenie, na życie po leczeniu, na włosy do peruki po chemii, na nowe cycki… link poniżej.
https://rejestracja.maratonwarszawski.com/pl/charity/14451
A jeśli chodzi o zbiórkę, to hula, że hej… dziękuję darczyńcom, dobroczyńcom… im więcej Was, tym więcej zbierzemy kasy. Im więcej kasy, tym dłuższy odcinek będę musiał pobiec wspak, jak rak na grudziądzkiej Olimpii… ale będą jaja