Kiedy skupiasz się na sobie, rośniesz.. kiedy ciągle skupiasz się na tym co złe, to co złe rośnie… …Porada dnia: Skup się na tym, co dobre i piękne w życiu.
Nie pamiętam kto to powiedział, ale dzisiaj jest to mi bardzo aktualne i potrzebne. Nie mogę skupiać się na tym co złe. Muszę wziąć głęboki oddech, zakrztusić się pełnym haustem powietrza i spalić całą złość, która mnie trawi od wewnątrz. No i miałem takie założenie, że to wybiegam. Bo w biegu, niespiesznie mogę rozważyć wszystkie za i przeciw. Chciałem zrealizować plan brodnicki, ale na szczęście tego nie wdrożyłem. Wczoraj wieczorem na zaplanowałem trasę, pętle od strony wschodniej Grudziądza, przeliczyłem kilometry, prowiant, ale źle przeliczyłem siły. Pogoda mnie załatwiła. Błędem było to, że wybiegłem po siódmej rano – powinienem zacząć bieg o piątej. Wtedy plan byłby bardziej realny. Ale nie mam co się złościć na siebie. Muszę szybko odświeżyć pamięć i zapisać to co było dobre i piękne.
Trasę wyznaczyłem ze startem w Mokrem. Następnie palcem nakreśliłem szlak do Białochowa, przez Kłódkę do Rogóźna Zamku, Dąbrówkę Królewską, Salno, Annowo, Nicwałd i przez Lniska Małe oraz Wielkie do Grudziądza. Potem już tylko Tarpno, Lisie Kąty i dom. Tak fajnie to brzmi na etapie planowania, natomiast realizacja to już zupełnie inna sprawa. Pomimo wgranego tracka w zegarku, okazało się, że pomyliłem drogę już za Białochowem. Pierwszy raz biegłem tą drogą. Zawsze planowałem, ale nie składało się, żeby pobiec. A to ciekawe miejsce. Związane z IIWŚ i mordami , egzekucjami przeprowadzanymi na polakach, rolnikach, mieszkańcach okolicznych wsi. Jesienią 1939 roku na polach nad bagnami członkowie „Selbstschutzu” dokonywali masowych egzekucji. Zresztą okoliczne lasy skrywają więcej takich mogił. Pomordowani upamiętnieni zostali tablicą przy bagnach, ale też przy drodze z Białochowa do Wełcza przy skrzyżowaniu z DK55 i na cmentarzu parafialnym w Mokrem. Kilkaset metrów dalej kolejna tablica, tym razem upamiętniającą zmarłych myśliwych.
No i za chwilę miałem zabłądzić, ale szybko odnalazłem właściwy kierunek. Dotychczas wspinałem się do góry, teraz trochę w dół, bo na dole biegnie remontowana linia kolejowa z Malborka do Torunia, za którą znowu trzeba było zacząć się wspinać. Kawałek dalej płynie niepozornie Pręczawa, a na końcu podejścia Kłódka. Początek trasy to las, drogi szutrowe, ale znowu musiałem przeprawić się przez DK16, która jest dość uczęszczaną drogą – na szczęście jest pobocze i to tylko paręset metrów. Ale zanim, to po drodze mamy Obszar Natura 2000 Dolina Osy i … Morskie Oko.
Ciekawe jest ukształtowanie terenu po którym się poruszałem. jest sporo podejść, zbiegów i dopiero okolice Grudziądzkiego Tarpno będą stosunkowo płaskie. Startowałem z wysokości 25 mnpm, a najwyższy punkt to 95 metrów.
Podejście do Dąbrówki Królewskiej z doliny Osy było długie i mozolne. W pewnym momencie droga szutrową zamieniła się w asfalt i tak już zostało do samego Grudziądza. W Dabrówce zrobiłem sobie popas przy kościele. Kościółek urokliwy malutki w samym centrum wsi. Kościół jest orientowany, jego korpus zbudowano na rzucie prostokąta, zaś ściany wymurowano z kamienia polnego i uzupełniono cegłą. Jedynie ściana wschodnia oraz górna część wieży całkowicie zbudowane są z cegły. Kościół jest otoczony cmentarzem, a ten jest ogrodzony ceglanym, częściowo otynkowanym murem. W Dabrówce swego czasu organizowany był Bieg pod Górkę, którego jeden z odcinków prowadził z doliny Osy do wsi stromym, wycieńczającym podbiegiem.
Pojadłem, popiłem, trzeba ruszać w drogę, bo to nawet nie jest połowa dzisiejszej wycieczki. Ale tak na prawdę, to mogłaby się ona zakończyć w tym miejscu. Słońce było już wysoko, nieliczne drzewa dawały zdecydowanie za mało cienia. Biegnie się ciężko. Będę się powtarzać – samemu biegnie się ciężko. Kolejna miejscowość do Salno. W silnie jest dwór z końca XVIIIw otoczony zabytkowym parkiem. Z zabudowań widziałem tylko ostry budynek kuźni obok którego przebiegałem. Dalsza moja wyprawa składała się z pochłanianych w bólu metrach, kilometrach i wyczekiwaniu końca marszobiegu, bo tak ewoluowało moje bieganie. Motywacja została w Dabrówce, ja dotarłem do Nicwałdu, gdzie skręciłem stronę Lnisk. Drogę znałem, bo przemierzam ją codziennie w drodze do pracy. Tym razem pokonywałem ją „z buta”. W Lniskach doładowałem się odgazowaną, ciepłą pepsi – pani powiedział, że wszystkie lodówki są wyłączone i tak na prawdę nie spełniają swojej roli.
Odpoczywam na przystankach autobusowych i biegnę. Biegnę i odpoczywam. Docieram do Grudziądza mijając kolejny pomnik martyrologi. Mijam Książęce Góry z pozostałościami fortyfikacji i wzdłóż LK207 docieram do Owczarek, przeprawiłem się przez kanał Trunki i Osę w okolicy lotniska w Lisich Kątach. Stąd już rzut beretem przez las i jestem w domu. W nogach prawie 39 km, na barkach niesamowite zmęczenie. Na chwilę obecną pomysły mi się skończyły i nie silę się twórcze myślenie. Muszę odpocząć. Trasa poniżej, w dwóch częściach – w pewnym momencie zwątpiłem, czy track jest ok i dobrze biegnę. Okazało się, że popełniłem błąd, ale szybko wróciłem na właściwe tory.
To tyle na dzisiaj. Zasłużyłem na dobry obiad… z wkładką 🙂