Koniec miesiąca, koniec wakacji. 31 dni 255 km w biegu i prawie 160 na rowerze. Wszystko po to, żeby podtrzymać to co się tli we mnie cały czas. 24 dni z aktywnością jedną, bądź drugą, a czasem i obiema. To był fajny czas, dobrze spędzony, nie do końca łatwy. Patrząc na statystyki, to przez pierwsze 8 miesięcy bieżącego roku przebiegłem o 3 kilometry mniej niż w takim samym czasie ubiegłego roku i o ponad 300 mniej niż w rekordowym 2020 roku. To co mi najbardziej doskwierało to wysokie temperatury i cieszę się , że zaczyna się czas gdzie zakładam, że będzie się biegło bardziej komfortowo. We wrześniu, już w sobotę spróbuję przebiec UltraŁosia. Od tego zależy co się zadzieje później. UltraŁoś jest na miejscu, w Zakurzewie, blisko domu. Daje mi to poczucie komfortu, bezpieczeństwa i w założeniu może odwrócić złą passę ostatnich startów. Dalej to z Przemkiem pobiegniemy połówkę w Gdańsku, zupełnie rekreacyjnie, bo nie nastawiałem się na taki dystans. W Wałczu Bieg Ogniomistrza! Po raz pierwszy… oj rozbiega się nasza gmina na całego – nietypowy dystans 7 km. No i być może zdołam spełnić swoje marzenie i sobie UltraŁemkowynę, ale to zależy od samopoczucia, kondycji fizycznej i finansowej.
Tymczasem dzień zaczyna się później i kończy szybciej, poranne bieganie odbywać się będzie musiało z czołówką. Dopóki będę mógł i będę czuć się bezpiecznie do pracy będę dojeżdżał rowerem – to też forma treningu – a nie jest wcale łatwo.
Życzę sobie owocnego biegania i skutecznej realizacji własnych celów – do zobaczenia!