Tak więc wróciłem do domu – nie ma to jak wyspać się w swoim własnym łóżku :-). No ale przecież nie mogę przespać reszty życia. Poniedziałek dałem odpocząć nogom, ale we wtorek już mnie nosiło. Nie było łatwo. O ile samo rozruszanie się poszło bez problemu, to bieg na wyższych obrotach przysporzył trochę trudu. Ale przecież od tego są wyzwania. Teraz biegniemy do kolejnego. 1 maja biegnę do Rulewa. Śladami Bronka Malinowskiego. No i powiem szczerze, że tu nie będzie już tak wesoło. Zupełnie inna trasa, inny profil, inna godzina, zupełnie inna termika. Ale z drugiej strony będzie to doskonała okazja żeby zweryfikować wprowadzone zmiany – czy się przyjęły dobrze, czy zadziałały. Do startu pozostał miesiąc. To dużo i nie dużo. Można jednak jeszcze popracować nad wytrzymałością, której zabrakło mi w Warszawie. No i taki sobie stawiam cel na chwilę obecną – wytrzymałość. Skupię się nad tym, aby przez całe 21 km biec świadomie, wg planu. Konkurencja cały czas rośnie. Na listach zapisanych i opłaconych 213 kandydatów do zwycięstwa. Tak na prawdę to wszyscy , którzy pobiegną pierwszego maja, będą zwycięzcami – samo podjęcie decyzji i wdrożenie tego w plan jest zwycięstwem,. Tak więc już teraz mogę pogratulować każdemu – Decyzja o starcie w półmaratonie do Rulewa jest Twoją najlepszą decyzją – już zwyciężyłeś! Ja biegnę bo mam pewne porachunki z Rulewem – to musi być rekordowy bieg:-). Biegnę też, bo to mój sentymentalny powrót do początków biegania. 3 maja 2014 roku pobiegłem swój pierwszy półmaraton. To był żywioł, ułańska fantazja, impuls. Pamietam, ze byłem totalnie nieprzygotowany. Dystans, który przebiegłem zanim zapisałem się na połówkę, to było 13 km, tak dla sprawdzenia, czy przeżyję. Przeżyłem i zapisałem się. Ale tak na prawdę nie wiedziałem na co się rzucam. Przecierpiałem ten bieg, a właściwie marszobieg. Ale na mecie poryczałem się. Siłę dawała mi świadomość uczestniczenia w czymś wielkim, czymś nie znanym, czymś dziewiczym dla mnie. To trzymało mnie na trasie i doprowadziło do mety. Obecnie o wiele bardziej świadomie podchodzę do startów, przygotowując się pod konkretny dystans systematycznie, z zaangażowaniem i determinacją. Tego życzę sobie i wszystkim, którzy stawiają przed sobą jakiekolwiek cele. Świadomość – systematyczność – zaangażowanie – determinacja. I wiara w siebie samego. Ja wierzę w siebie. A Ty wierzysz we mnie?