Skip to content
Menu
Zbiegowisko
  • Kontakt
  • O mnie
Zbiegowisko

Ostatnie wpisy

  • Piątek 16 maja, 2025

Kategorie

  • #mottonadzis
  • Co mnie motywuje z rana?
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis…

Retrospekcja

Opublikowano 1 marca, 20251 marca, 2025

Od ostatniego wpisu minął rok. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Pomimo podejmowanych prób powrotu do rzeczywistości, nadal bujałem w obłokach i nie potrafiłem się odnaleźć. Mijał dzień za dniem , a ja pozostawałem cały czas w tym samym miejscu. Zakotwiczyłem się w tym moim małym światku i na dobrą sprawę było mi tam komfortowo, zacząłem się przyzwyczajać, zadomowiłem się. Nic z tym nie robiłem. Nie przepracowałem jeszcze swojej złości. Ona cały czas we mnie tkwiła. Rozdrapywałem ją jak świeżo zagojoną ranę i sytuacja powtarzała się. Nienawidziłem, nienawidziłem i nienawidziłem. Nawet nie przyszło mi do głowy, żeby przerwać ten ciąg. W połowie roku zerwałem wszystkie toksyczne i nietoksyczne kontakty. Przestałem o nich myśleć, zapominałem, przestawałem tęsknić. Teraz przyszło mi to do głowy, że chyba już rozumiem, a może i nie, moją matkę, która nie pozwalała się zakochać, żeby później nie cierpieć. Ja musiałem przestać kochać (to za dużo powiedziane), żeby zapomnieć o cierpieniu. Bieganie, wysiłek, satoznęcanie nie przynosiło już oczekiwanych efektów. W grudniu nie przebiegłem ani jednego kilometra. Nic. Zero aktywności. Nie dlatego, że było zimno, śnieżnie. Musiałem dać sobie spokój. Nadal nie wysypiałem się. Budziłem się w środku nocy i tkwiłem w ciemności. Zaliczyłem kilka demotywatorów, upokorzeń i upadków…

Nie było jednoznacznego przełomu. Kolejnego zwykłego dnia wstałem, ubrałem biegowe buty i w środku nocy wyszedłem z czołówką na głowie biegać. Była połowa stycznia. Najwyższy czas. Zacząłem wdrażać swoją codzienną rutynę. Wstaję, najczęściej wcześnie rano, przed świtem, ubieram się i wychodzę na bieg lub spacer. Po godzinie wracam, doprowadzam się do porządku, jem śniadanie i zajmuję się bieżącymi obowiązkami. Od czasu do czasu idę do pracy, pasuję, wracam, popołudniowo-wieczorna rutyna, kolacja i spać, bo rano jest kolejny dzień. Tak wyglądały ostatnie 34 dni. Tak samo. Na razie daje mi to niezłą satysfakcję, zadowolenie i energię do tego, żeby rano zacząć wszystko od początku.

Skupiam teraz swoją złość na czymś innym. Nie ma co ukrywać, że kondycja legła w gruzach. SAle może to i dobrze – przynajmniej będę miał się na czym wyżywać przez kolejny miesiąc. Jest już marzec.

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O witrynie

Mam swoje zajawki i o nich najczęściej będę pisać. O moim bieganiu, o tym co mnie motywuje. Może się trochę rozwinę, a może to wyewoluuje w zupełnie innym kierunku. Czas pokaże…

Dotychczasowe wpisy

Najnowsze komentarze

  • admin - Do paczkomatu i z powrotem…
  • admin - Do paczkomatu i z powrotem…
  • Daria - Do paczkomatu i z powrotem…
  • Żaneta - Do paczkomatu i z powrotem…
  • micha - Strefa komfortu…
czerwiec 2025
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30  
« maj    

Kategorie

  • #mottonadzis
  • Co mnie motywuje z rana?
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis…
©2025 Zbiegowisko | Powered by SuperbThemes