Tylko tyle dzisiaj widziałem z samego rana – taaaka była mgła. Zabłądziłem i zamiast pobiec dalej prosto, skręciłem w lewo, no i cały trening do d…py. Nie dość, że mgła, to jeszcze 13-tego. Czołówka ledwo rozświetlała dziury przede mną – taki bieg mógł skończyć się skręceniem kostki. Na szczęście w ostatniej chwili zobaczyłem mój dom i skręciłem… w jego stronę. Masakra. A do tego straszny ziąb i wilgotność na poziomie 120%. Teraz wiem co kocham w bieganiu – wszelkie ekstremalne doznania. Jestem gotów? Nie wiem co mnie jeszcze czeka!