Kolejny miesiąc na boku. Aktywny miesiąc. Długi, bo trzydziesto jedno dniowy. 23 aktywności biegowe, w tym trzy zaliczone zawody, począwszy od „piątki” na półmaratonie skończywszy. Czy ta ilość aktywności zajęła mi dużo czasu? Zdecydowanie nie i każdy jest w stanie wygospodarować taką ilość czasu i w taki sposób zaplanować dzień, tydzień, miesiąc, żeby starczyło go na wszystko. W skali miesiąca na biegowo spędziłem 16 godzin i 37 minut. Miesiąc składa się z 744 godzin z czego na aktywność poświęciłem raptem niewiele ponad 2% z tego czasu. No tak, ale można powiedzieć, że część tego czasu przesypiam – dokładnie 248 godzin, a kolejne tyle spędzam w pracy. Nadal jest to tylko nie całe 7% pozostałego czasu. Czas… czas płynie… dzisiaj w szczególny sposób zadumałem się stojąc nad grobem jednym, drugim, trzecim. Czas czasami prześlizguje się pomiędzy palcami, ucieka, ginie bezpowrotnie. Ale czasem warto zatrzymać się i pokusić o refleksję. 16 godzin i 37 minut. Tyle robię teoretycznie tylko dla siebie. Tylko, albo aż!
Listopad musi być dobrze/ jeszcze lepiej zorganizowany. Logistyka i planowanie to podstawa. Bo dzień coraz krótszy, nastroje coraz bledsze, szarawe, zamglone. Póki jest czas, trzeba czerpać garściami z życia. Aktualnie kontynuuję przygotowania do kolejnego punktu kontrolnego na 5 km, bo D-day coraz bliżej – początek grudnia to Bieg Karpia. A kolejne cele stoją w kolejce i czekają na realizację…
A co u Ciebie? Co Ty robisz dla siebie?