Nowy tydzień, nowe wyzwania, nowy ja… Zaczynam odliczanie do kolejnego wydarzenia. #gogginschallenge – trochę zmienia się mi grafik i nie do końca wiem jak to wszystko mam pogodzić. A może przenieść to na zupełnie inny termin? Mam do zrobienia trening, mam też pracę i prywatne sprawy do pogodzenia. Mam też priorytety. A czasu niestety coraz mniej. No to wychodzi na to, że będę musiał przesunąć termin realizacji albo przynajmniej godziny…. hmm, zobaczymy.
A dzisiaj, noc była krótka, trening sam się nie zrobi, bez pracy nie ma kołaczy i takie tam ble, ble, ble… Olimpio witaj. Po raz drugi zawitałem na naszym stadionie – kuźni talentów. Była tylko bieżnia i ja. To się nazywa wyzwanie. Wczoraj zawody, dzisiaj trening, nie powiem, że to dobre rozwiązanie, ale dzięki temu mam możliwość sprawdzenia się w trudnych warunkach, na zmęczeniu – nie zawsze tak się dzieje. Założenie było proste: 15 minut rozgrzewki, 8x800m z 400m przerwą i 15 minut schłodzenia. 800 w tempie 4:34 – 4:54. Zdołałem trzymać się tej równej granicy. Gdybym miał towarzystwo zdecydowanie byłoby lepiej – to najzwyczajniej motywuje. Warunki były trudne. Niech nikogo nie zmyli świecące słońce. temperatura poniżej zera. No i pierwsze piętnaście minut to rzeczywiście była rozgrzewka. Dłonie zmarzły niesamowicie, tym bardziej, że zapomniałem rękawiczek. Wiatr południowy, tak więc gdy biegłem wzdłuż trybuny wiało prosto w twarz, ale to nic. Tartan suchy, ja w krótkich spodenkach i po tych piętnastu minutach zagrzałem się. Wczoraj na zawodach zdecydowałem się na długi rękaw i nogawki, a dzisiaj nogawki odpuściłem i to była dobra decyzja. W połowie treningu załapałem doła. Zacząłem sobie wmawiać, że jestem zmęczony, że nie mogę, że nie dam rady. Motywatory bywają różne, przeważnie są drogie – kupię sobie nowe buty. Od dwóch lat biegam w dekatlonowskich Kiprunach KD500. Jestem zadowolony. siatka na palcach nie przeciera się, średnio amortyzowane i wytrzymują u mnie ok roku. Mam wybitne tendencje do zdzierania podeszwy – buty są typowo asfaltowe – tu ta przypadłość zaistniała po ponad 1500 kilometrach ( mam dwie pary takich butów i jeszcze dwie trialowych), tak więc nie jest źle. Zerkałem sobie nieśmiało na asicsa, no i motywuje się póki co…
Cyfra dnia to 73,5. Taka jest moja obecna waga. nie jest to masa startowa – powinno być poniżej 70, ale jak to zrobić jak słodycze kuszą niemiłosiernie – jakiś pomysł???
No to by było na tyle dzisiaj. Regeneracja… byle do środy.