…to co dzisiaj wybiegałeś. W myśl przysłowia zawartego w Ewangelii Mateusza – „oddajcie cesarzowi, co cesarskie, a Bogu to, co Boskie”, rano kościółek na dobry początek tygodnia, a potem do lasu.
Zaplanowałem, zrealizowałem a teraz nie mogę zapomnieć. Założenie było takie, żeby jak najdłużej spędzić czas na świeżym powietrzu i na dodatek w lesie. Lasów dookoła dostatek. Wystarczyło wyrysować trasę w aplikacji, wgrać do zegarka, przebrać się i w drogę. Lasy nadleśnictwa Jamy są urocze. Północna część naszej gminy bogata w drzewostan, podbiegi i zbiegi no i co najważniejsze cała masa świeżego powietrza. Dzisiejsza trasa nie należała do łatwych i dała mi trochę w kość. Początek niestety asfaltowy do Białachówko – ok. 2,5 km. Pierwszy podbieg do Leśniewa – nie przechodzę do marszu tylko biegnę. Zadyszka jest – nie jest łatwo, ale co tam. Za Leśniewem dobiegam do punktu postoju na skraju lasu. Spotykam pierwszych amatorów leśnych uciech – śniadanie i kawa na świeżym powietrzu! Miodzio!
Biegnę dalej. Droga pożarowa nr 4. Dobrze utrzymana szeroka przecina las z południa na północ. Przebiegam pod linią wysokiego napięcia i zbiegam w kierunku Wełcza. Dookoła lasy, wycinki, nowe uprawy leśne i zapach dopiero co ściętego drewna. Wybiegam w okolicy leśniczówki w Wełczu i przebiegam na drugą stronę drogi. Zaczyna się długi i mozolny podbieg na góry Łosiowe.
Zegarek prowadzi mnie jak po sznurku – nie pozwala zbiec z właściwej trasy. Po drodze mijam grupę rowerzystów – pozdrawiamy się. Biegnę czerwonym szlakiem. Dobiegam na samej górze do żółtego i odtąd nim się poruszam. Zbieg i skręt w prawo i znowu podbieg. Jest przecudnie, cicho, aromatycznie. Las pachnie lasem, czyli wszystko jest w porządku. Podbiegam mozolnie i nie daję się. zatrzymuję się na chwilę dopiero przy schronie.
Przewidując wybuch wojny w 1914 roku rozpoczęto rozbudowę mobilizacyjną twierdzy Grudziądz, prowadzoną jeszcze w 1915 roku. Trzon obrony stanowiły betonowe schrony piechoty (IR – Infanterieraum) jako szkielet fortyfikacji polowych. Schrony te usytuowane były zazwyczaj na przedpolu pasa fortów. Kilka zachowanych w dość dobrym stanie skrywają lasy północnej części gminy Grudziądz, m. in. Góry Łosiowe.
Biegnę dalej, wracam na właściwą trasę – przyjadę tam jeszcze kiedyś rowerem. Biegnę – chciałbym zdążyć na obiad. Mijam w połowie zapełniony parking leśny. Po drodze mijam amatorów zbierania grzybów. No i w końcu musiałem się natknąć na grudziądzkich biegaczy. Pozdrawiająco machamy rękami i dalej. Ostatni duży podbieg i serpentyną wracam na drogę Mokre – Zakurzewo. Przystanek w Białochówku, polna droga i widzę już dom.
To był bardzo dobry biegowy dzień. Ponad dwie godziny na świeżym powietrzu i półmaraton w nogach – dobrze spędzony czas i dobre kilometry.