Kolejny poranek z niepewnością w tle. Jaka będzie pogoda, czy będzie padało, czy damy zaliczyć to co zaplanowaliśmy sobie.
Mieszkamy w Sromowcach Niżnych przy ul Trzech Koron 19a. Ile razy rezerwuję nocleg, czy to na wakacje, czy też na wyjazd związany z biegiem, tyle razy czuję niepokój, czy to za co zapłaciłem ogóle istnieje. Czy na miejscu nie okaże się, że nie ma nic. Póki co nie zawiodłem się. Tym razem trafiliśmy na świetną miejscówkę w Sromowcach. Mieszkamy w Willi Widok. Nie bez kozery ta nazwa. Z okiem pokoju nr 1 roztacza się niesamowity widok na Trzy Korony. Kwatery są skromnie, ale gustownie urządzone. Budynek jest nowy, a rezerwacje na booking.com możliwe są od marca 2021 roku. Do dyspozycji mamy pokój trzyosobowy. 15m2 dopełnia łazienka z prysznicem. Ogólnie dostępna jest dobrze wyposażona kuchnia. Dla nas nic więcej nie potrzeba. Miejscówka jest warta polecenia.
Dzisiaj w planie mamy Lubań. Lubań to najwyższy szczyt Pasma Lubania południowo-wschodniej części Gorców. Lubań ma dwa wierzchołki z czego bardziej znany jest ten ogólnie dostępny wierzchołek zachodni, który słynie z rozległych panoram. Przy dobrej pogodzie widać daleko, gdzie wzrok nie sięga. Na Lubaniu pod koniec XIX w wybudowano schronisko turystyczne, które pod koniec II WŚ spalili Niemcy – schronisko było świetnym punktem przerzutowym partyzantki, co nie w smak było Niemcom. Na początku lat siedemdziesiątych poniżej Lubania wybudowano kolejne, mniejsze schronisko, ale po pożarze zostały tylko fundamenty i piwnice. Na szczycie Lubania istniała swego czasu wieża triangulacyjna. Przez długi okres czasu, aż do lat 90. XX w. wieże triangulacyjne były jednym z elementów zamiejskiego krajobrazu prawie tak często spotykanym, jak dzisiaj maszty stacji bazowych telefonii komórkowej. Wieże triangulacyjne były kiedyś tym czym dziś jest GPS. Konstrukcja ich była zwyczaj drewniana, drewniano metalowa lub betonowa. Z racji powszechnego dostępu do techniki GPS i masowego jej wykorzystywania, wieże te utraciły swoje znaczenie i ulegają niszczeniu. Kiedyś były nieodłącznym elementem naszego krajobrazu, często urokliwym i zagadkowym. Usytuowane zazwyczaj na wzniesieniach otoczone drzewami i gęstą roślinnością były także dla „zwykłych” ludzi i turystów punktem odniesienia w terenie i lokalizacji na mapie. Obecnie na szczycie znajduje się wieża widokowa wybudowana w 2015 roku i to ona będzie dzisiejszym celem naszego spaceru.
Prognozy pogody przewidywały na dziś deszcz. Niezbyt duże opady miały towarzyszyć praktycznie przez cały dzień. No ale prognozy, jak to prognozy okazały się być nie do końca spełnione, aczkolwiek nad szczytem Lubania w momencie gdy wyruszaliśmy na szlak głębiły się czarne chmury. Początek naszej wyprawy to przełęcz Snozka zlokalizowana pomiędzy wioskami Kluszkowce i Krośnica. Będziemy poruszali się niebieskim szlakiem i jeśli nic nie stanie na przeszkodzie zejdziemy w dół szlakiem żółtym do Kluszkowic. Trzeba będzie podejść niecałe dwa kilometry do parkingu na którym zostawiamy auto, ale to nie stanowi problemu. Parkujemy auto na parkingu zlokalizowanym przy drodze krajowej 969 u podnóża góry Wdżar na stokach której zlokalizowane jest stacja sportów zimowych Czorsztyn Ski. Góra Wdżar jest swoistym łącznikiem Gorców i Pienin. Na jej obszarze w XIX i XXl funkcjonowały kamieniołomy. Pozostało po kamieniołomach można zwiedzać, ale ze wspinaczką może być już gorzej – trzeba uzyskać zgodę właścicieli. Bliżej szczytu, czeka na nas niespodzianka. Jeśli mamy przy sobie kompas, będziemy mogli ujrzeć niezwykłą anomalię magnetyczną. Igła w urządzeniu zacznie dosłownie „wariować” i nie będzie w stanie wskazać właściwego kierunku. Wszystko to może się zdarzyć w okolicy niezbyt wysokich, różnorodnych skałek andezytowych. To dwie z nich wywołują takie rzadko spotykane zjawisko, którego genezę tłumaczą dwie różne teorie. Jedna mówi o tym, że magnetyt, z którego zbudowana jest skała „zapamiętał” namagnesowanie Ziemi w momencie, gdy zastygała magma. Inna teoria z kolei tłumaczy anomalię trafieniem w to miejsce pioruna. Rzecz warta obejrzenia.
Zostawiamy Wdżar i wspinamy się niebieskim szlakiem w kierunku Lubania. Nie jest wcale łatwo. Wspinamy się miejscami ostro pod górę. Pod stopami kamienie i błoto, które wcale nie ułatwia wędrówki. Dobrze, że nie pada. Tak właściwie zaczyna się coraz bardziej przejaśniać. Momentami widać czarne chmury, które jednak z czasu ustępują błękitowi czystego nieba. Od ruin starego schroniska jest na prawdę ostro pod górę. Po drodze spotykamy grupę kolonistów, których trzeba pocieszać, że już tak nie wiele zostało do przejścia.
Na szczycie spotykamy kilka osób, dwóch rowerzystów wjechało pod wieżę. Jemy przygotowane kanapki, wchodzimy na szczyt wieży, delektujemy się chwilę widokiem i zmęczeni wracamy tą samą drogą, którą weszliśmy do auta. Pokonaliśmy niespełna trzynaście kilometrów, ale zmęczenie odczuwaliśmy jak po solidnej trzydziestce. Podejścia pod szczy dały nam ostro w kość. Na pocieszenie można powiedzieć, że spotkaliśmy biegacza, na pewno w wieku podobnym do naszego, który wzniesienie pokonywał truchcikiem – na szczycie nie zastaliśmy już go, pozostało tylko wspomnienie.