Z samego rana, o 8:30, Garmin przywitał mnie sloganem – „Uwierz w siebie”. Cóż było zrobić. Na zewnątrz przez mgłę i warstwę chmur zaczęło przebijać się słońce. Nawet przygruntowy przymrozek nie był w stanie mnie powstrzymać przed tym, aby wstać z uśmiechem i pobiec przed siebie. Ahoj przygodo, co wspaniałego mnie dzisiaj spotka? Magiczna mila? Cóż to takiego? Trenuję wg wskazówek Garmina. No i takie właśnie tytuły treningów, takie tajemnicze i inspirujące kręcą mnie na maxa. Bo co to takiego ta mila? Mila to dawna jednostka długości. W zależności od okresu w którym była używana oraz rejonu miała różną wartość. Nazwa zapożyczona została z łaciny, gdzie mille oznaczało tysiąc, a konkretnie w cesarstwie rzymskim 1000 podwójnych kroków. W Polsce obecnie stosowana jest mila morska, a w krajach anglosaskich mila lądowa, która równa się 1,609344 m. No i właśnie na taką odległość miałem dzisiaj pobiec… pomiędzy innymi wartościami, ćwiczeniami…kadencjami, przyspieszeniami i …
Tydzień zakończony 43 kilometrami, co zabrało mi nieco ponad 4 godziny. Przede mną odpoczynek – idziemy do kina, a wieczorem uczta – relacja z NY Maraton. Takie relacje strasznie mnie nakręcają, wszystko staje się łatwe, dostępne, możliwe do zrealizowania, takie na wyciągnięcie ręki…
Kolejny tydzień przede mną, a tam wyzwanie Goggins Challenge – możesz dorzucić się do zbiórki dla Oliwiera. Klikaj i zostaw po sobie ślad – na prawdę warto pomagać!