
Kwiecień to chyba od kwiatów. Ale na przestrzeni wieków nazywał się też cłżykwiat lub łudzikwiat, brzezień – od brzozy i dębień – pewnie od dębu. Miesiąc minął szybko i boleśnie. Przez dwa tygodnie byłem wyłączony z funkcjonowania przez chorobę. Kondycja podupadła no i trzeba było zabrać się za odbudowanie jej.
Nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale tak już to zazwyczaj bywa. Po 71 dniach codziennej aktywności położyłem się zgięty w pół jak pantograf. Po kolejnym tygodniu licznik zaczął nabijać od początku. Do końca kwietnia przetruchtałem i przebiegłem 19 dni. Na cały kwiecień złożyło się 116 km w biegu i 85 w marszu. Zaliczyłem różne biegi: wolne szybkie, interwały i podbiegi oraz marsze. Do szczęścia brakuje jeszcze rowerownia i pływania. No ale przyjdzie i na to czas.
Mam już plany na maj, a nawet na kolejne miesiące. Karty będę odkrywać systematycznie, nie chcę zrobić falstartu. Już oceniam, że będzie fajnie i szczerze mówiąc nie mogę się już doczekać tego co się wydarzy. Tak więc :

Witaj majowa jutrzenko, Świeć naszej polskiej krainie, Uczcimy ciebie piosenką, Która w całej Polsce słynie…
Szczegóły i relacje niebawem, a teraz nie pozostaje mi nic innego jak tyko Życzyć Wam i sobie Godnego świętowania – długi weekend czas START.