Każdy dzień się liczy. I ten dobry, bardzo dobry i ten słabszy, nie udany. Z każdego dnia można coś wyciągnąć. Muszę wygrać ten dzień!
Tata się cieszył. Obiad zjedzony z najbliższymi, to coś co warto celebrować. To nic, że cały dzień poza domem. To nic, że zmęczenie narastało. Oby więcej takich dni.
Poniedziałek
Kolejny tydzień rozpoczęty. Poranek był ciepły i głośny. Wysoko na niebie klusze ptaków, wśród nagich jeszcze gałęzi drzew świergolą ptaki. Codziennie spoglądam na bocianie gniazdo w Lisich Kątach, czy aby już nie przyleciał nasz bociek. Poranna przebieżka rozpoczęta w ciemności, który przerodził się w blady świt, dodała 1000% do wspaniałości budzącego się dnia. Nie obchodzi mnie co będzie jutro. Najważniejsze jest teraz. Tu i teraz.
Jestem przebiegły, bo przebiegłem dookoła Mokre. Czułem się jak mistrz świata. Chociaż nie wielkiego nie zrobiłem. Poranek był nawet ciepły. Za chwile się okaże, że będzie można zrezygnować z biegania „na długo”, na rzecz krótkich spodenek i rękawka. A i czołówkę będzie można też schować, bo świt przesuwa się w namacalny sposób. Po bieganiu jadę do pracy. To był trudny dzień, ale jestem zadowolony.
Wtorek
Po raz pierwszy wychodzę o świcie bez czołówki. Hurra. Dodatkowo musiałem się ubrać na ciepło, bo poranny przymrozek ściął mnie na samym wstępie. Po godzinie wracam, a w domu wita mnie merdający ogon psa. Śniadanie, kolejny rozdział książki i można żyć dalej. Dzisiaj w planie jeszcze barberro, bo od czasu do czasu trzeba ogarnąć to co zmierzwione i nieogarnięte. Powiem, że czasem żałuję, tego ostrego cięcia, które wykonałem w ubiegłym roku. Fakt – jest teraz łatwiej ją utrzymać. Z drugiej strony chciałbym się dowiedzieć, jak długa byłaby teraz (hihihi) i co by się nią działo podczas zbiegu, albo na wietrze…
Na koniec została jeszcze apteka i realizacja zleceń dla Magdalen, jak co miesiąc od 15 lat. Wkłucia, sensory, zbiorniczki, novorapid, benzyna apteczna i tak bez końca. Teraz mogę zabrać się za czytanie, bo na półce w poczekalni leżą kolejne pozycje.



Środa
„Dzień, który przynosi nowe życie, może być niezwykły, tak jak niezwykłe może być życie, które przychodzi każdego dnia.” – Małgorzata Stolarska.

Z rana pada deszcz. No może pada to zbyt mocno powiedziane, ale w powietrzu czuć wilgoć, ścieżki i chodniki są zroszone, oddycha się przyjemnie. Teraz tylko brakuje jeszcze wyższej temperatury i życie rozkwitnie, dookoła zazieleni się. Dzisiaj podczas porannego biegania trochę mnie zmiotło. Niedostatecznie wypoczęty, niewyspany poszedłem zdecydowanie wcześniej na przebieżkę. Wcześniej, bo obudziłem się za wcześnie. Krople deszczu zmieszały się z potem, ale ta mieszanka dała wielkie zadowolenie tuż po ostatnim etapie biegu. Czułem, że wykonałem dobrą robotę.
Wczoraj w pracy jadłem obiad małą łyżeczką. Po prostu zapomniałem zabrać z domu sztućców. Krojenie schabowego łyżeczką wyglądało przekomicznie – jadłem i się śmiałem sam do siebie. Byłem na prawdę głodny, stąd też ta moja desperacja. A dzisiaj mamy międzynarodowy dzień szpinaku – kto lubi szpinak? Badania naukowe potwierdzają, że szpinak to doskonały składnik diety antynowotworowej. Swoje wartości odżywcze liście szpinaku zawdzięczają obecności naturalnych przeciwutleniaczy. Szpinak świeży jest bogaty w witaminę C, która świetnie wyłapuje wolne rodniki i wspiera prace systemu immunologicznego. Ja lubię szpinak na surowo w kanapce i na ciepło z makaronemmm – pycha, aż ślinka cieknie.
Czwartek
Dzisiaj moje kolano przypomniało mi o swoim istnieniu. Już prawie zapomniałem, że coś takiego istnieje, a tu popatrz – jednak mam. Ból nie był intensywny, ale zastosowałem środki doraźne w postaci rozgrzewającego bengaya – ten zapach zniewala. 6-cio kilometrowy spacer stałą trasą i od razu lepsze samopoczucie, bo płuca przewietrzone, kolano naoliwione, tak to można żyć. Jaki z tego wniosek? – „Bez cierpienia nie zrozumie się szczęścia.” – jak mawiał Fiodor Dostojewski. Tak to wielkie szczęście móc chodzić, biegać, żyć. A jutro będzie nowy dzień, kolejne wyzwanie
Piątek

Wybiegłem z samego rana i przemierzałem ścieżki z niekłamaną ciekawością – chodzi tu przecież o moje kolano. Ale gdy zmierzając ku domowi, zobaczyłem stojącego na gnieździe bociana – Naszego Bociana, to cała reszta przestała się liczyć. Powrót na lęgowiska bociany rozpoczynają w styczniu. W Polsce widuje się je czasami już na początku marca. Większość ptaków przylatuje jednak znacznie później – zwykle w połowie kwietnia, a czasem nawet na początku maja. Te, które zimują w południowej Afryce, mają do pokonania ponad 10.000 kilometrów. Ciekawe skąd przyleciał Nasz.
Tak więc wiosna pełną gębą i nic już tego nie zmieni – nie dasz rady zmienić tego, co nieuchronne. Nieuchronne zdaje się być też moje planowane wyzwanie. Zostało tylko kilka dni i wracam do swoich wycieczek w biegu… ale o tym za kilka dni. A może jakieś propozycje kierunku? Północ, południe, wschód, zachód? Dokąd poniosą mnie nogi?
Sobota
Zmiana czasu. I po co to komu? Kto to wymyślił? Staruszek Czas. Pora na zmiany. W ostatni weekend marca przypada termin zmiany czasu z zimowego na letni . W tym roku przestawimy zegarki dokładnie 30 marca o godzinie 2:00 w nocy, a zatem w niedzielę. Co ważne, wskazówki należy przestawić do przodu, czyli na godzinę 3:00. Oznacza to, że w niedzielę będzie można cieszyć się blisko 13 godzinami światła i o godzinę krótszym snem. Biorąc pod uwagę to, ze o 2-giej trzeba będzie wstać i przestawić wskazówki, to może być całkiem ciekawa noc. Jeden z plusów całej tej sytuacji, jest taki, że w niedzielę będzie można szybciej pójść na dłuuugie wybieganie.

Niedziela
„Trzeba śmiać się nie czekając na szczęście, bo gotowiśmy umrzeć nie uśmiechnąwszy się ani razu.” – Jean de La Bruyérec

Sobotnie częściowe zaćmienie słońca przemknęło niepostrzeżenie. Noc podobnie. Obudziłem się trochę zdezorientowany. Jeden zegar pokazywał godzinę 3:05, drugi 4:05. Zastanawiałem się czemu wierzyć. Momentalnie odechciało mi się spać. Dzisiaj pobiegłem trochę zmienioną trasą, wykonując ostry podbieg do Leśniewa. Potem było już tylko „z górki”. Tempo bardzo konwersacyjne, ale na koniec uśmiech od ucha do ucha. To był dobry tydzień. W biegu spędziłem prawie 40 kilometrów, a spacerując niecałe 20-cia. Plan marcowy jest już wykonany, a w kwietniu zawalczę o coś więcej. generalnie w przyszłość patrzę z optymizmem.