Jak nie wiele potrzeba, aby być szczęśliwym. I jak nie wiele potrzeba, aby to kruche wrażenie zakłócić. Na codzień jestem przyzwyczajony, że idę do bankomatu i wypłacam pieniądze, w sklepie płacę bez problemu kartą płatniczą za zakupy. Nie zastanawiam się, czy jadąc do stacji paliw będę miał co zatankować, czy jadąc do dyskontu nie zastane pustych półek. Mam nosić maseczkę – źle, nie mogę pojechać na wakacje – jeszcze gorzej. Patrzymy na siebie spod łba, krzyczymy, gestykulujemy. Zastanawiam się, czy gdybyśmy zostali, nie daj Boże, postawieni w takiej sytuacji jak naród ukraiński, też podnosilibyśmy larum, że nie można, nie wolno, nie humanitarne, nie zgodne z konstytucją.
Dopóki nie ma w naszych sercach pokoju, nie będzie dobrze. Dopóki nie będzie pokoju i dobra. Cóż. Bądźmy więc dobrzy dla siebie, dla innych, róbmy dobre rzeczy i siejmy dobro, a zbierzemy plon stukrotny.
Nie wiele potrzeba mi dzisiaj do szczęścia. Błękit nieba, delikatny mróz, zdrowie i wooolność. Jestem po treningu. Z każdym dniem, z każdym krokiem jest coraz lepiej. Takie są przynajmniej moje odczucia. Dzisiaj rozgrzewka i , jak to nazwał trener Garmin, serie prawie sprintem. No i było prawie sprintem, bo zapas jeszcze był. Skończyło się na 7-miu kilometrach w tempie 5:28. Jutro i w piątek odpoczynek a w sobotę bieg progresywny, czyli biegamy w trakcie treningu coraz szybciej. Natomiast niedziela zarezerwowana jest na Bieg Wilczym Tropem w Gardei. W założeniu mam 50 minut spokojnego biegu, no ale zobaczymy co się wydarzy.
No i chyba to już by było na tyle. A… jeśli masz ochotę zasilić moją skarbonkę z pomocą dla Ukrainy, to zachęcam. Link poniżej.