Jak to jest na antypodach? Nigdy nie byłem po drugiej stronie, dlatego ostanowiłem sprawdzić to dzisiaj na własnej skórze. Powiem, że jest inaczej, zupełnie inaczej. Otóż nie dość, że pobiegłem w odwrotnym kierunku niż zwykle, to na dodatek z drugiej strony Osy. I świat objawił mi się zupełnie w innych kolorach, kształtach. Odmienny kierunek, odwrócona perspektywa – istne antypody. Biegłem koroną wału, zarośniętą, miękką, nieprzewidywalną – dałem odpocząć stopom od szutru, asfaltu… Pogoda również zinterpretowała opatrznie bieżący dzień i zamiast dnia spadającego liścia (takie nieformalne dzisiejsze święto) mieliśmy… „dzień, wspomnienie lata”. Jakby na to nie spojrzeć – nawet z podklejonym okiem – to była bardzo przyjemna przebieżka i dobrze spędzony czas.