Pamiętam taki film z dzieciństwa, tylko tam chodziło o żółtą ciżemkę. Młodziutki Marek Kondrat skakał po rusztowaniach wokół ołtarza Wita Stwosza i zgubił buta. Tak to mniej więcej szło. Natomiast ja mam opowieść o niebieskiej ciżemce, a właściwie o butach biegowych. Pierwsze markowe buty do biegania to były niebieściutkie asicsy. Byłem wówczas na etapie wielkich zmian. To było mniej więcej wtedy, kiedy moja śp Mamusia powiedziała, że jestem gruby i mam wielki brzuch – cóż moja dieta oscylowała wówczas wokół 1-2 tabliczek czekolady dziennie i coś w tym musiało być. Zabrałem się za siebie, zacząłem jeździć na rowerze, zacząłem biegać, „odbyłem” swój pierwszy półmaraton i postanowiłem się w jakiś sposób nagrodzić. No i padło na buty asicsa. ASICS to jedna z czołowych, japońskich marek specjalizująca się w produkcji sprzętu sportowego, która posiada już ponad 70-letnią historię.Ponad sto lat temu, 29 maja 1918 r., urodził się jej założyciel Kihachiro Onitsuka, który odegrał znaczącą rolę w historii rozwoju sprzętu sportowego. Nazwa ASICS to początkowe litery „Anima Sana In Corpore Sano” – „w zdrowym ciele, zdrowy duch”. Sama fraza to filozofia firmy, która wyraża silne pragnienie, aby „ludzie na całym świecie żyli w zdrowiu i szczęściu poprzez sport. No i pomyślałem sobie, że to przesłanie bardzo mi odpowiada. Dodatkowo wierzyłem, że takie buty to same mnie poniosą. Nie trzeba było długo czekać, bym musiał zweryfikować to przeświadczenie. Ale buty zostały ze mną jeszcze przez długi czas. Byłem z nich bardzo zadowolony do czasu gdy zdarłem podeszwy do takiego stopnia, że kolana zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Wybrałem kolejny model, też niebieski, ale postanowiłem zaoszczędzić. Kupowałem przez internet, szukałem modelu po taniości i pierwsze co się wydarzyło do dziura w prawym bucie w miejscu na duży palec u nogi. Na dziurę czekałem raptem dwa miesiące. Trochę się zniechęciłem, ale nie na tyle, żeby nie kupić kolejnej pary asicsów. No i z następnymi stało się dokładnie to samo! Nie trzeba było więcej, bym podjął decyzję, że się obrażam i odchodzę! Poszedłem do Decathlonu i przez kilka kolejnych lat byłem wierny francuzom i ich marce własnej. Buty zmieniałem średnio raz do roku i nie bolało to tak bardzo jak w przypadku asicsów. Między czasie rozpocząłem romans z górami i przytrafiły mi się Salomony. No i ostatnimi czasy coś mnie podkusiło, żeby wrócić, bo stara miłość nie rdzewieje, do japończyka. Skusiła mnie możliwość przetestowania butów przez okres 90 dni – po prostu sprzedałem swój adres mailowy, a ASICS dał mi możliwość 90 dni na testy. Okazja nadarzyła się taka, ze przygotowywałem się do półmaratonu w Warszawie i fajnie byłoby pobiec w stolicy w nowych, prawie nowych butach. No i zamówiłem, czekałem na dostawę, doczekałem się. Wciągnąłem buty na moje nieszlachetne stopy. Przebiegłem jeden trening, 17 km i stwierdziłem, że to nie to. Źle dobrałem rozmiar, nie czułem się dobrze. Niby nic nie uwierało, ale but był za bardzo dopasowany. No i dzisiaj wypełniłem formularz zwrotu. Żegnajcie buty, zamówię ponownie ten model, ale w większej rozmiarówce i zobaczymy. No i oczywiście niebieskie. Ponoć czerwony kolor jest najszybszy, ale ja nie muszę być aż taki szybki – niebieskie wystarczą :-).
Dziś już po treningu, było krótko, łatwo i przyjemnie. Pogoda zmieniła się na lepsze, optymistyczne przebłyski słońca, dawały dzisiaj kopa i było całkiem nieźle. Przede mną weekend – trochę pobiegam, ale o tym później…