Jeśli myślisz, że ja śpię, to jesteś w błędzie. Za mną już czwarta część czelendżu. Nie powiem, że nie miałem kryzysu. Ale pokonałem go. O północy odpaliłem trójeczkę, przed pierwszą nad ranem byłem już w domu i szykowałem się do spania. Nie powiem, budzik nastawiałem z pewnym powątpiewaniem. Nastawiłem na godzinę 3:25. Przed zaśnięciem odczytałem pytanie od Przemka – czy robię całego Gogginsa. Odpisałem, że jeśli nie zaśpię to tak. Więc nie mam wyjścia. Nie zaspałem! Po głowie chodziły myśli – człowieku odpuść, po co ci to? Jesteś zdrowo porąbany. Sobota, wszyscy śpią, środek nocy , a ty? Wstajesz, ubierasz się, łykasz szybką kawę i…
Tak, wybaczcie, jestem porąbany. Zastanawiałem się co mam robić w czasie kolejnego biegu, nie miałem już ochoty na muzę, na podcast. I zacząłem się modlić. Mamy wielki post. Modliłem się o zakończenie wojny. Modliłem się do Boga, modliłem się do Mamy, która jest już niebie…