Skip to content
Menu
Zbiegowisko
  • Kontakt
  • O mnie
Zbiegowisko

Ostatnie wpisy

  • Piątek 16 maja, 2025

Kategorie

  • #mottonadzis
  • Co mnie motywuje z rana?
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis…

EverestRun 24 v.1

Opublikowano 19 lutego, 202420 lutego, 2024

Może będzie przydługo, ale kto chce, niech się częstuje. 

Na Everestrun próbowałem po raz pierwszy próbowałem wejść 2016 roku. Udało się. Wszedłem 10 razy! Wówczas impreza odbywała się w hotelu Marriott w Warszawie. W kolejnym roku zapisałem się i nie pojechałem – choroba pokrzyżowała szyki. O tej nietuzinkowej rywalizacji przypomniałem sobie w ubiegłym roku. Nowa lokalizacja, nowe rozdanie – pojechałem. 35 wejść to już było coś. Tak więc długo się nie zastanawiałem, czy zapisać się w tym roku. Wejściówki na 9:00 rozeszły się w pół minuty – załapałem się na 9:30. 

 Tym sposobem można było przyjąć, że jeśli względy zdrowotne, a z nimi bywa różnie, nie zaważą to 17 lutego pojawię się na starcie. Tak też się stało. Cel był nie tylko sportowy, ale również charytatywny. Z tyłu głowy miałem Oliwiera, który walczy z chorobą nowotworową i którego cały czas możecie wspierać poprzez zbiórkę, czy przekazanie 1,5% podatku. Chciałem pójść dla Niego, bo on sam nie wdrapie się na Everest. 

Cały mój występ na Everestrun to wielka przygoda. Począwszy od dnia zapisów, przez okres treningowy na starcie skończywszy. W piątkowe południe wsiadłem do auta u pojechałem do Warszawy. Podróż minęła bez przygód. W Warszawie miałem zamówiony nocleg. Poszedłem na żywioł. Hostel Kapsuła na ulicy Dowcip 4. I to jest prawdziwy hit.  

Hotele kapsułowe. Za ich światową stolicę uznawana jest Japonia. Pierwszy otwarty został w 1979 roku w Osace. Nie ma w nich pokoi, za to śpi się w kapsułach nazywanych przez podróżników dziuplami, kokonami albo ulem (ze względu na liczbę kabin), choć porównywane bywają również z szufladami na zwłoki w kostnicach. Trochę się obawiałem tego doświadczenia, ale ostatecznie raz się żyje i wszystkiego trzeba doświadczyć.  

Niepozorny budynek, wchodzi się po schodach. Za drzwiami recepcja połączona z ogólnodostępową salą, w której można posiedzieć na kanapie, przygotować i skonsumować posiłek. Pani na recepcji wytłumaczyła co i jak. Okazało się, że oprócz wcześniej wspomnianej strefy ogólnej jest strefa ciszy i to tam zlokalizowane są kapsuły, toalety, prysznice. W strefie ciszy, jak sama nazwa wskazuje, obowiązuje cisza. Wszystko po to, aby realnie ułatwić odpoczynek. W strefie ciszy poruszasz się w miękkich kapciach – buty zastają w depozycie 😊.  

Sama kapsuła to tak na prawdę zamknięta przestrzeń, nie do końca dźwiękoszczelna, ale da się przeżyć, w której znajduje się materac wypełniający całą przestrzeń. Jest pościel, można wypożyczyć odpłatnie ręcznik i kupić kosmetyki. U wezgłowia znajduje się włącznik oświetlenia z możliwością regulacji natężenia światła i dwa gniazdka. Jest minimalistycznie, ale warunki są do zaakceptowania, cena od 69 zł. Zaznaczam, że jest to centrum Warszawy! 

Opuszczam kapsułę i spacerkiem idę odebrać pakiet startowy. Do Sylinera jest ok 2,5 km, warto więc rozprostować nogi po samochodowej podróży. Piątkowe popołudnie i tłok na chodnikach nie zadziwił mnie. To co mnie zadziwiło, to wszechobecny język ukraiński, który dominuje podczas spaceru, bożonarodzeniowy wystrój ulicy – ktoś nie zdążył posprzątać? Przemieszczający się ludzie zapatrzeni są w smartfony – idą i wzrok mają skierowany w kolorowy ekran. Do tego słuchawki w uszach i są niemalże idealnie odizolowani od świata zewnętrznego i gdyby nie ich fizyczna obecność tam gdzie aktualnie przebywają, mogliby znajdować się zupełnie gdzieś indziej – taka namiastka Surogatów. 

Z takimi przemyśleniami docieram do biurowca w którym zlokalizowane jest biuro zawodów. Pakiet odbieram szybko i sprawnie. W pakiecie składany kubek silikonowy, ręcznik z mikrofibry, bon na posiłek regeneracyjny – jedyny, który gwarantuje organizator w ciągu 24 godzinnej rywalizacji, chip do każdorazowego “odbijania” wejścia na górę i numer startowy. To i tak dużo, zważywszy charytatywny kontekst imprezy. Organizatorem biegu jest Fundacja Wsparcia Ratownictwa RK, która zainicjowała akcję „Biegamy po schodach” – cotygodniowe treningi na schodach warszawskich wieżowców. Wpisowe każdego uczestnika – w wysokości min. 250 zł – zostanie w całości przekazane na organizację biegu a nadwyżka na realizację działań Fundacji. W biurze zawodów zaczyna robić sięi tłok – wracam do kapsuły. W drodze powrotnej zahaczam o bar mleczny i zaliczam pomidorówkę z ryżem oraz pierogi ze szpinakiem – za 25 zł można było się najeść do syta. 

Wieczorna toaleta i mogę udać się na odpoczynek, bo kolejny dzień będzie intensywny. W kapsule jest cicho, nie brakuje powietrza, ale jakoś ciężko mi zasnąć. Emocje? Poddenerwowanie? Sam nie wiem, czy zasypiam, czy budzę się, czy śnię. Zegarek nastawiłem na 6 rano – o 9-tej start, więc powinienem sie wyrobić.  

Co zrealizowałem z moich założeń, a czego nie zdołałem – już wkrótce. 

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O witrynie

Mam swoje zajawki i o nich najczęściej będę pisać. O moim bieganiu, o tym co mnie motywuje. Może się trochę rozwinę, a może to wyewoluuje w zupełnie innym kierunku. Czas pokaże…

Dotychczasowe wpisy

Najnowsze komentarze

  • admin - Do paczkomatu i z powrotem…
  • admin - Do paczkomatu i z powrotem…
  • Daria - Do paczkomatu i z powrotem…
  • Żaneta - Do paczkomatu i z powrotem…
  • micha - Strefa komfortu…
czerwiec 2025
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30  
« maj    

Kategorie

  • #mottonadzis
  • Co mnie motywuje z rana?
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis…
©2025 Zbiegowisko | Powered by SuperbThemes