… dwadzieścia jeden godzin i pięćdziesiąt minut do startu. Dzisiaj już jestem po treningu. Zaserwowałem sobie solidną regenerację – to było mi bardzo potrzebne. Nie pamiętam, ze można tak spać, widocznie byłem bardzo zmęczony. Spałem 9 godzin i 18 minut z czego sen głęboki zajął mi aż 29 minut. Mroźny poranek po raz kolejny skutecznie mnie orzeźwił. Po lekkim śniadaniu jestem gotowy do biegu. Dzisiaj w planie kółeczko dookoła Mokrego. Delikatnie skróciłem trasę, bo sam trening miał zająć ok 50 minut. Tradycyjnie rozpoczynam od rozgrzewki, truchtu biegowego, a po chwili następuje część zasadnicza, czyli 30 minut biegu w tempie ok 5:50, a następnie 10 minut w tempie poniżej 4:55. O ile pierwszą część – łatwiejsza – poszła sprawnie, to o drugą musiałem trochę zawalczyć. Nie mogłem wejść na obroty. Nie biegłem na stadionie gdzie mamy powtarzalne warunki dla całej trasy. Dzisiaj w głowie mi siedziało, że biegnę cały czas pod górkę i ta myśl mnie deprymowała. Ostatecznie druga część treningu wyszła w granicach przyzwoitości – wyszło tego ponad dwa kilometry, które mnie spompowały – tak miało być. Pogoda niemalże bezwietrzną, co będzie na trasie w Warszawie? Start jest o godzinie 9:00. tzn startuje elita, a potem cała reszta. Nie ma fal – zrezygnowano z podziału na zaszczepionych i nie, z resztą od poniedziałku można już funkcjonować bez maseczek – w końcu. Śledzę od paru dni pogodę, no i zapowiada się ciekawie. Na chwilę obecną prognoza mówi o temperaturze odczuwalnej ok 0 stopni, Wiatr umiarkowany południowo-zachodni ok 5 km/h, wilgotność powietrza powyżej 70%, ciśnienie wysokie 1033hPa. Czyli całkiem fajnie. Ale to się zmienia z godziny na godzinę.
Zaczynam się pakować, pobiegnę na krótko, w starych, sprawdzonych decatlonowskich butach. Wyjeżdżam w sobotę w południe, odbieram pakiet i się regeneruję. A niedziela to będzie ogieeeń.