Nawet nie wiem kiedy minęła zima. Patrzę w kalendarz, a tam pierwszy dzień wiosny. Kilka kartek dalej oczom moim ukazuje się notatka o zawodach. W tym roku nie brałem udziału w żadnym, ani wirtualnym, ani realnym biegu. Zaplanowane zawody odbędą się 8 maja w Olsztynie. Zupełnie o tym zapomniałem. Na bieg zapisałem się pod koniec 2019, ale pandemia pokrzyżowała większość moich biegowych planów. Bieg przesunąłem na kolejny rok. A kolejny rok trwa w najlepsze. Do startu pozostało 44 dni. Co mi pozostało?
Zacząłem od sprawdzenia czy jestem na liście startowej. Jestem. Potem przyszła kolej na sprawdzenie czy bieg został opłacony. Otóż został. Następna rzecz, która mogłaby się nie udać to brak noclegu. W związku z tym, że start będzie miał miejsce w Olsztynie o godzinie 3 nad ranem, więc głupotą byłoby jechać nocą na miejsce i startować. Szukam noclegu dla siebie i Agnieszki oraz Magdy. Adam będzie najprawdopodobniej w tym czasie w Poznaniu na zajęciach. No więc znalazłem nocleg, niedaleko jeziora Długiego, ok jednego kilometra od startu – żyć nie umierać. Czego więcej chcieć. Nooo, chcieć mieć kondycję – hahaha.
Brakuje mi zawodów. Brakuje mi atmosfery, rywalizacji, tego dawania z siebie wszystkiego. 44 dni. Co można zrobić przez ten czas? Cóż spróbuję chwycić byka za rogi i nie poddać się. Zrobię wszystko, żeby dobiec, żeby ukończyć bieg, nie poddam się.