Po raz pierwszy zmierzyłem się z takim wyzwaniem. Zawsze kiedyś jest ten pierwszy raz. Dzisiaj w kalendarzu miałem zapisany trening pod nazwą „Spokojny Bieg”. Taki też był w założeniu i w rzeczywistości również. Początek to pięciominutowa rozgrzewka – to już taki standard. Dalej następuje bieg właściwy – 1h 20 min w tempie 5:56-6:33, dodatkowo kolejne 15 minut w takim samym tempie i na koniec wyciszenie, czyli 5 minut marszu lub lekkiego truchtu. No i do tego momentu jest wszystko ok. Moje wyzwanie związane jest z miejscem w którym trening został zrealizowany. Otóż to był Stadion grudziądzkiej Olimpii z tartanową nawierzchnią. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że trzeba zrobić coś około 18 kilometrów po 400 metrowej pętli. Sam tego by, nie zrobił, dlatego zaprosiłem Przemka do wspólnego biegania. Rano – zaspałem. Szybkie śniadanie, kawa i w drogę. Zapowiada się rewelacyjna pogoda. Na niebie świeci słońce, wieje lekki wiatr. Podjechałem po Przemka i jedziemy w stronę Olimpii. No i zaczynamy. 8:44 już kręcimy. Tempo konwersacyjne. Ja po wewnętrznej, Przemek po zewnętrznej. Cały stadion, bieżnia dla nas. Lekko wilgotny tartan, bez kałuży, po prostu miodzio! Zastanawiam się, czy dam radę, czy nie zanudzę się. Biegacze z większym doświadczeniem potrafią biegać ultra po pętli – może nie czterystumetrowej, ale zawsze… Nie liczę okrążeń. Wiem, ze jęk obiegnę idealnie w tempie 6:00 to będzie tego z 45 kółek. Dobrze, że był ze mną Przemo. Gadaliśmy i napieraliśmy do przodu. Raz z wiatrem, raz pod wiatr. W pewnym momencie zaczyna kręcić mi się w głowie. Za mało zjadłem, czy to efekt okrążeń? Przemo pyta się o to czy mi się kręci. Więc nie jestem sam. Kręcimy kółka i kręci się nam w głowie. Super doświadczenie. Czas niespodziewanie minął bardzo szybko. Godzina i czterdzieści pięć minut. Jestem zadowolony. Jeszcze tylko pamiątkowa fotka i można dzień uznać za owocny. Mimo tego, że jak chomik w kołowrotku, to poczułem się na prawdę wolny.