Dzisiaj bez biegania. Z premedytacją nastawiłem budzik na późniejszą godzinę i się nie pomyliłem. To była dobra decyzja, bo wyspać się też trzeba. Pierwszego i drugiego dzwonka nie słyszałem. Kolejnego zresztą też nie. Obudziłem się po wszystkim przed szósta rano. Przedłużałem tą chwilę kiedy powinienem otworzyć oczy. Nie na długo starczył mi cierpliwości. Otworzyłem oczy i nadal nic nie widziałem. Dookoła było jeszcze ciemno. Po chwili wzrok przyzwyczaił się do mroku i zacząłem dostrzegać kontury otaczającego mnie świata. Nie pozostawało mi nic innego, jak wstać, czy usiąść na krawędzi łóżka i balansując nieporadnie ruszyć w kolejny dzień.
Jutro na pewno będzie lepiej, zdecydowanie lepiej. I tego się trzymam kurczowo. I to trzyma mnie przy chęci życia. Tak więc do jutra.