T5/48
W niedzielę zaczął mnie boleć ząb. W poniedziałek nie przestał. We wtorek zadzwoniłem do Ośrodka w Mokrem. Pani doktor obiecała mnie wcisnąć między innych pacjentów. Między czasie spuchł mi policzek. Masakra. A tu trzeba żyć! I jak na złość nie pojawia się żadna Wróżka Zębuszka!!! Nie ma na co czekać, tylko w ramach terapii pognam przez Mokre, tak , że zapomnę o bólu…
Dzisiaj 5-ty trening. Rano Garmin znowu nakrzyczał, że mam dać sobie spokój, ale jak to zrobić, skoro czas nagli? Dzisiaj w planie dyszka w tempie spokojnym. Zerkam na mapę i planuję. Zaczynam na ścieżce pieszo – rowerowej i biegnę w kierunku Osy. Będę się poruszać wzdłuż wałów do Zakurzewa i drogą z powrotem. W starym biuletynie Koła Miłośników Dziejów Grudziądza LINK przeczytałem, że tu w okolicy stała karczma, a na terenach, gdzie obecnie są stawy, w czasie zaboru pruskiego (1772 r.), a nawet już̇ w 1770 r. pod pozorem walki z epidemią i chorobami, królowie pruscy organizowali na terenie wsi Mokre częste rewie wojskowe. No a teraz to biegam właśnie tam ja – Karol z Mokrego. Cisza i spokój, część stawów ze spuszczoną wodą, na mieliźnie osiadł Titanic, trochę ptaków, a poza tym smutno, szaro.
Biegnę dalej wzdłuż Osy. W oddali za mgłą majaczą Góry Łosiowe, widać szkołę w Zakurzewie, ale ja zawracam i biegnę do domu. Staram się biec spokojnie, nie szarpać tempa, powoli. Na ścieżce dobijam do dziesięciu kilometrów i ląduję w domu. Ząb dalej boli, opuchlizna nie schodzi, pierwsza dawka antybiotyku zaaplikowana, da się żyć.
Wracając do Biuletynu, czy wiesz, że za rok, 23 stycznia 2024 obchodzić będziemy 700 lecie lokacji wsi Mokre? Trzeba zrobić huczną imprezę – pani Sołtys, co Ty na to?
Wracając do żołędzi ze wstępu… nie wiem, czy wiecie, ale przez wiosnę, lato i jesień bydło na wsi musiało żywić się pastwiskach, położonych zwykle z dala od zabudowań, a często w lesie. Dotyczyło to także świń, które wypędzano do dębowych i bukowych lasów na żołędzie i bukiew, pozostawiając je tam często na noc. W związku z tym, że tych lasów nie było w dawnych czasach nie było zbyt wiele, część z nich była karczowana, żeby przygotować miejsce na pola uprawne, pastwiska, tak więc w różnych przywilejach lokacyjnych zawierano pozwolenie lub zakazywano zbierania żołędzi jako towaru często deficytowego. Tak to było dawniej. A teraz skoro już wiesz coś więcej, to dorzuć jeszcze parę groszy na fundację Rak’n’Roll, na leczenie nowotworów, na życie po leczeniu, na nowe włosy i cycki – link poniżej.