Skip to content
Menu
Zbiegowisko
  • Kontakt
  • O mnie
Zbiegowisko

Ostatnie wpisy

  • Piątek 16 maja, 2025

Kategorie

  • #mottonadzis
  • Co mnie motywuje z rana?
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis…

Akt III. Za chwilę będę w Polsce.

Opublikowano 13 września, 202013 września, 2020

Kolejny etap przede mną. Prowadzi on ze słowackiego Żdiaru do miejscowości Kacwin. Startuję ok godziny 13-tej. Na pokonanie kolejnego odcinka mam 3 godziny. Dystans ponad osiemnastokilometrowy z przewyższeniami 400 m w górę i ponad 700 m w dół. Najwyższy punkt na trasie to Magurka 1196 m n.p.m.

Jestem już zmęczony. Opinia, którą usłyszałem na trasie mówiła, że najgorsze mam już za sobą. A tym czasem to dopiero 1/3 trasy. Połowa będzie w Kacwinie. Ze Żdiaru mam podejście na długości około 3 km. Jest ciężko. Niby 300 metrów, ale teraz każde podejście jest wymagające. Początek podejścia wiedzie halami, później skrajem lasu, aż wchodzimy w podmagurski las. Potem przechodzę na niebieski szlak, którym biegnę do Małej Polany. Biegnę to zbyt wiele powiedziane. Człapię, podpierając się kijkami. Mam kryzys. Pierwszy kryzys dzisiejszego dnia. Nie jestem w połowie trasy a zaczynają kołatać mi myśli o tym, żeby zrezygnować. Jest źle. Nie potrafię pozbyć się tej myśli. Dochodzi do tego, że myśl o rezygnacji napędza mnie do dalszego biegu. Biegnę powoli przez las. Przy Małej Polanie zaczyna się Ścieżka w Koronach Drzew Bachledka. Usytuowana jest na granicy Pienińskiego i Tatrzańskiego Parku Narodowego, w samym sercu zróżnicowanego gatunkowo lasu. Trasa o długości ponad 600 m prowadzi przez pełen niespodzianek i ciekawostek las, a właściwie ponad jego koronami. Ukoronowaniem ścieżki jest wejście na wieżę… ale nie tym razem. Mijam ścieżkę i wieżę, na zimowej edycji Janosika z ośrodka Bachledka Sky startuje najdłuższy dystans i ścieżka z wieżą są elementem trasy. Nie tym razem jednak. Próbuję dalej biec. Ścieżka i ludzi pokrzykujący są na górze, ja na dole. Po chwili przecinam stok narciarski z systemem naśnieżania. Kierunek północ. Im bliżej Kacwina, tym lepiej. Tak sobie wymyśliłem, że z Kacwina asfaltem do Niedzicy nawet czołgając się pokonam mniej niż 10 km. To jest moja alternatywa, to jest to, co teraz zaprząta mi moją głowę i podtrzymuje w czasie dalszego marszobiegu.

Ludzie. Podczas biegu towarzyszą nam ludzie. Różni. Każdy ma swoja historię, każdy ma coś do powiedzenia. Nie sposób ze wszystkimi porozmawiać, ale zdarzają się dłuższe, czy krótsze rozmowy. Poznawanie ludzi to jest ta wartość dodana. Samotność długodystansowca jest trudną do przebycia drogą. Dzisiaj i w kilku jeszcze innych przypadkach obcy ludzie pomogli podnieść mi się i wytrwać do końca. Czasami odbywa się to w przedziwny sposób. Nieraz trzeba długiej rozmowy, przekonywania, zachęcania, czy nawet przekupywania. Czasem wystarczy jednak sama obecność, to, że obok siebie mam kogoś kim mogę się podeprzeć. Nie potrzeba wówczas żadnych słów, są po prostu zbędne. Jest taka wieź, która zastępuje niewypowiedziane słowa. Tak było i tym razem. Dobiegłem na punkt do Kacwina, Dobiegłem praktycznie na styk, wykorzystując limit czasowy na maxa, a nawet naciągając go do granic wytrzymałości. Przed PK przeprawiamy się przez Niedziczankę – rzekę, prawy dopływ Dunajca.

Powstaje ona w górnej części Niedzicy z połączenia Łapszanki z Kacwinianką, no i w miejscu przeprawy jest na tyle płytka, że można ja swobodnie przebiec. Na drugim brzegu stał fotograf i pstrykał zdjęcia. Krzyczy, że limit się kończy, ze jeszcze trzysta metrów. Woda zimna. Lodowata jak to górski strumień. Na środku klękam i lodowata woda otacza już nie tylko stopy, ale łydki, kolana, uda. Takie schłodzenie daje kopa, to było to, czego mi brakowało. To nic, że woda będzie trochę chlupotała w butach, przeżyję. Podnoszę się z klęczek, przechodzę na drugi brzeg i biegnę te pieprzone trzysta metrów do PK. Na punkt wpadam minutę po czasie. To nic.

Na punkcie spotykam ludzi. Tych, których mijałem, tych, którzy potem mijali mnie… Spotkałem też Michała. Cały czas się biję z myślami co dalej. Biec, czy nie biec. Perspektywa szybszego zakończenia biegu była bardzo kusząca, ale DNF (did not finisz)? Słabe to. Najpierw zjeść. Zupa pomidorowa z ryżem – dwie porcje. Pomarańcze, żelki, ciastka, banany – niezły mix! I Cola. Słodka, odgazowana, czarna jak smoła energetyczna cola. W Kacwinie zorganizowany był przepak. Niektórzy korzystają z takiej możliwości, żeby się przebrać, zmienić buty, odświeżyć się, zostawić niepotrzebne rzeczy.

Nigdy nie czułem potrzeby na coś takiego, ale teraz stwierdzam, że przy takim dystansie to był błąd. Duży błąd. Nie przygotowałem się do końca. Nawet jeśli wydawałoby się bezsensownym zmiana rzeczy i ubieranie ich na przepocone ciało, to zmiana skarpetek, odświeżenie się chusteczkami nawilżonymi, zmiana butów, koszulki… to działa też na głowę. Coś nowego, coś świeżego, pachnącego chociaż przez chwilę

Następnym razem lepiej się przygotuję.

Jest godzina 16-ta. Przed biegiem pogodynka zapowiadała deszcz. Tak wiec zaczyna kropić. Szok.

Rozmawiam z Michałem, dzielę się swoimi wątpliwościami. Po chwili zaczynam trzeźwo myśleć. Spróbujemy razem ukończyć bieg i pomścić Janosika.

16:20 wybiegamy z punktu w Kacwinie. Dalszą drogę znam z poprzedniej edycji, zarówno letniej jak i zimowej – przynajmniej duże jej fragmenty. Kolejny przystanek to Przełęcz nad Łapszanką.

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O witrynie

Mam swoje zajawki i o nich najczęściej będę pisać. O moim bieganiu, o tym co mnie motywuje. Może się trochę rozwinę, a może to wyewoluuje w zupełnie innym kierunku. Czas pokaże…

Dotychczasowe wpisy

Najnowsze komentarze

  • admin - Do paczkomatu i z powrotem…
  • admin - Do paczkomatu i z powrotem…
  • Daria - Do paczkomatu i z powrotem…
  • Żaneta - Do paczkomatu i z powrotem…
  • micha - Strefa komfortu…
czerwiec 2025
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30  
« maj    

Kategorie

  • #mottonadzis
  • Co mnie motywuje z rana?
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis
  • Dzień za dniem, czyli kolejny wpis…
©2025 Zbiegowisko | Powered by SuperbThemes