Z perspektywy mijającego tygodnia podjęcie decyzji o starcie było słuszne. Wszak przyda się mi każde doświadczenie, może nawet nie będę musiał zbyt długo na to czekać. To co przede mną to K-B-L. Pod tym skrótem kryją się nazwy trzech miejscowości. Kudowa, Bardo i Lądek. Oczywiście chodzi o Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich. W drugiej połowie dystansu Warnelandu przeklinałem soczyście wszystkie moje plany. Zarzekałem się, że zrezygnuję z rezerwacji, odsprzedam za bezcen pakiety startowe i nie wezmę udziału w żadnym biegu na dystansie dłuższym niż 10 km. Cóż, biję się w pierś – kłamałem. Do startu zostały dwa miesiące i jestem w stanie, przy sprzyjających okolicznościach i optymalnym zdrowiu, nadrobić zaległości i przygotować się do startu. Za przemawia również fakt, że kilku wyśmienitych biegaczy z Euro weźmie również udział w tym biegu i przynajmniej początek pobiegniemy razem. No, ale to są dopiero plany.
Patrząc wstecz, oprócz sfery fizycznej, czyli po prostu biegania, będę musiał poprawić jedzenie – nie przeżyję na samych żelach itp. Po żelach mam straszliwe gazy i lepiej nie biec w bezpośrednim sąsiedztwie. A więc co? Bułki? Gotowany ryż z rodzynkami i pestkami dyni? Batony? Bakalie? Kabanosy (tylko nie od Olewnika bo strasznie słone były), Na pewno nie mogę bazować tylko na wodzie, w wodzie musza być mikroelementy. Zupełnie inna będzie logistyka. 7 PK na trasie, na początku co 15-22 km, później co ok. 12 km. Start o godzinie 20-tej, cała noc w biegu, a później trzeba jeszcze przeżyć kolejny dzień w biegu. Będzie też możliwy przepak na 73 km i będzie można się przebrać, a nawet przespać…
Kwatera już jest. Dla mnie, Agnieszki i Madzi. Będę miał wsparcie rodziny. Przyjeżdżamy w środę wieczorem. Mamy dwa dni na aklimatyzację – w piątek start godzina 20:30. Wracamy z medalem w niedzielę. Wszystko w temacie. Dam radę.
A Olsztyn? Olsztyn pozostanie w moim zwariowanym sercu i głowie. Sercu, bo chciałbym pobiec tam jeszcze raz, ale normalnie, bez stękania… A w głowie, bo cały czas taki mały młoteczek kuje i kuje w głowie nowe pomysły, szalone wyzwania. To była szalona przygoda, wielkie wyzwanie i dobrze spędzony czas. W głowie na początku zdołałem sobie wiele rzeczy poukładać, ale przyszła burza, która zrównała ten cały ład i porządek z ziemią. Teraz się tylko musze odgruzować i odrodzić jak feniks z popiołu. Spaliłem ponad 5k kalorii, wypiłem mnóstwo wody, pochłonąłem kilka żeli, batonów, banana, kanapkę, pomidory. Byłem 15 godzin w ruchu, przebiegłem przez 4 pogodowe pory roku, zdobyłem ultra medal, którego już mi nie zabierze nikt!
Cześć. Rozdział zamknięty.