Rtęć mnie zabija. Nie jako pierwiastek, ale jako słupek wskazujący wysokość temperatury. Rano było rześko. Lekkie śniadanko, potem do kościółka – dzisiaj Św. Józefa Rzemieślnika. Po powrocie przygotowania do wyjazdu. Wciągnąłem jeszcze dwie bułeczki z miodkiem, zapiłem kawą i zacząłem się przebierać do startu.